Rosjanie po raz pierwszy od wstrzymania pomocy militarnej przez USA, w tym wymiany informacji wywiadowczych zaatakowali Ukrainę. Bez Amerykańskich danych Kijów reaguje wolniej i mniej precyzyjnie na zagrożenie rakietowe i to już przyniosło pierwsze konsekwencje – informuje rząd w Kijowie.
Masowy ostrzał Ukrainy, 200 km od granic z Polską
Alarm w całej Ukrainie trwał ponad cztery godziny i zakończył się około 7.30 czasu ukraińskiego (6.30 w Polsce – red.). Rosjanie zaatakowali wschodnią, centralną, południową i zachodnią Ukrainę np. pociskami typu Kalibr, wystrzelonymi z rejonu Morza Czarnego.
Na niebie były także rosyjskie samoloty MIG-31, znane z tego, że mogą przenosić rakiety hipersoniczne Kindżał – jedne z najbardziej nowoczesnych w uzbrojeniu Kremla.
Rosja zaatakowała głównie obiekty energetyczne, także w pobliżu granicy z Polską, co spowodowało poderwanie naszych myśliwców. Na razie jeszcze nie wiemy, czy i w co dokładnie trafiła Moskwa, ale z pierwszych danych wynika, że zaatakowane zostały między innymi Tarnopol, Iwano-Frankiwsk, Odessa, Charków, Dniepr i ponownie Krzywy Róg.
Kijów całą noc borykał się z kolei z nalotem dronów bojowych Szached, które tym razem, pierwszy raz od dawna, zdołały dolecieć nawet na zachodnią Ukrainę, około 200 kilometrów od polskiej granicy.
Rosja nie chce pokoju? ISW twierdzi, że nie
Wciąż trwają negocjacje pokojowe z Rosją pod przewodnictwem USA, które oczekują wielu ustępstw ze strony Ukrainy. Putin oraz inny wysocy rangą urzędnicy Kremla odrzucili wczoraj możliwość zawieszenia broni, czy zawarcia pokoju bez realizacji wszystkich żądań ze strony Moskwy, czyli np. aneksji okupowanych obecnie terytoriów, a także zapewnienia, że Ukraina nie dołączy do NATO, a żadne zachodnie kraje nie rozmieszczą na jej terenie swoich wojsk – informują analitycy z Instytutu Studiów nad Wojną.