Prawica, owszem, pokazała w europejskich wyborach pazury i to pazury często umoczone w rosyjskich pieniądzach. Bo nie od dziś wiadomo, że Rosja pieczołowicie podlewa i hoduje antysystemową, antyeuropejską, osłabiającą europejską jedność prawicę i inne radykalne ruchy. Ale czy Putin faktycznie ma się z czego cieszyć? Czy Węgry czeka rewolucja? Co z tą Polską i organizacją Ordo Iuris, wokół której także jest wiele finansowych niejasności? Co zaplanował Macron? Czemu głównym celem Kremla zdają się być Niemcy?
Chaos na Zachodzie
No więc faktycznie, niby niewiele się zmieniło. Europą nadal władają centrowe, prodemokratyczne frakcje, jak Europejska Partia Ludowa, Socjaliści i Demokraci czy Konserwatyści i Zieloni.
Ale w samych państwach członkowskich zadziało się więcej. We Francji, na przykład, Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen zdobyło dwa razy więcej głosów niż parlamentarna frakcja, popierająca proeuropejskiego prezydenta Emmanuela Macrona. Co z kolei skłoniło tego ostatniego do odwołania się do fortelu: rozwiązania parlamentu i rozpisania przedwczesnych wyborów. To w nich ma się okazać, czy Francuzi naprawdę chcą, żeby to skrajna prawica rządziła Francją. Jeśli okaże się, że nie, to Macron, z silną pozycją prezydenta, gwarantowaną przez francuską konstytucję, przed którym jeszcze trzy lata rządów, zdążyłby mocno napsuć krwi Le Pen. I docelowo osłabić jej notowania na dłuższy czas. Pokazać, że Francuzi wystraszyli się radykałów i na Zjednoczenie Narodowe nie zagłosowali. Czas pokaże, jak będzie.
W Niemczech natomiast drugie miejsce (i o dwa punkty procentowe więcej głosów, niż rządzący socjaldemokraci Olafa Scholza) zdobyła populistyczna, prorosyjska i rewizjonistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD). Zwyciężył niemiecki „słoń” – chadecy z CDU/CSU. Ale tradycyjny układ, w którym to między chadekami a socjaldemokratami odbywa się tradycyjna wymiana władzy w Niemczech, właśnie zaczął się walić. I to nawet pomimo faktu, że AfD nie jest w najlepszej formie: wielu bowiem wyborców o propopulistycznych poglądach odpłynęło do projektu związanej z lewicą i wywodzącej się z niej Sahry Wagenknecht (Sojusz Sahry Wagenknecht).
Giełdy, w każdym razie, odebrały takie wyniki wyborów europejskich z przestrachem i osłabieniem europejskiej wspólnej waluty, w obliczu zapowiadanego ponuro przez prasę „wspólnego marszu europejskiej prawicy przeciwko Unii Europejskiej”.
Cała prawica to nie jedna prawica
Ale też pamiętać trzeba, że do takiego „wspólnego marszu” jednak daleko: prawica europejska to nie zawsze to samo. Łączy ją sporo, jak na przykład walka o jak największą podmiotowość państw narodowych w ramach (albo i poza nimi) Unii Europejskiej, powrót do konsrwatyzmu na płaszczyźnie wewnętrznej i zachodocentrymu na płaszczyźnie międzynarodowej. Albo negatywny stosunek do migracji czy europejskiego projektu „Zielonego Ładu”. Ale wiele też dzieli.
Pomijając już podstawowe różnice pomiędzy prawicowymi partiami, które sprawiają, że np. przyjaźń nacjonalistów serbskich i węgierskich albo węgierskich i rumuńskich może istnieć tylko do momentu, gdy istnieje jakaś siła większa niż oni sami, która powstrzymuje ich przed popadnięciem w konflikt (na dziś to Pax Americana i porządek światowy gwarantowany przez USA i NATO, kontestowany przez m.in. Rosję i niektóre kraje BRICS), to prawicowe europejskie partie różnią też inne rzeczy. Niebagatelne. Na przykład – stosunek do inwazji Rosji na Ukrainę.
Partie z krajów niemieckojęzycznych, jak niemiecka AfD czy austriacka FPÖ (Wolnościowa Partia Austrii) popierają zniesienie sankcji przeciwko Rosji, bowiem „pomoc Ukrainie przedłuża cierpienie ludzkie”, nie zauważając, że jest to równoznaczne z opowiadaniem się po stronie agresora i wzywaniem kopanej przezeń ofiary do poddania się po to, by agresor mógł za jakiś czas grozić kolejnej ofierze. Ale tradycją niemieckiego narodowego egoizmu jest dążenie do kontynentalnego sojuszu z Rosją przeciwko „anglosasko-francuskiemu dyktatowi”.
Również inne środkowoeuropejskie partie, jak węgierski Fidesz Viktora Orbana, czeska Wolność i Demokracja Bezpośrednia Tomiego Okamury (polityka częściowo japońskiego pochodzenia) czy specyficzna, bo „prawicowo-lewicowa” rządząca na Słowacji partia SMER Roberta Ficy – ogólnie stoją po rosyjskiej stronie barykady, choć czasem wykazują minimum empatii wobec Ukrainy (albo wobec własnych interesów wewnątrz Unii Europejskiej) lawirując wewnątrz europejskiej, generalnie proukraińskiej, polityki. Byłoby to spełnieniem snu austriackiego kanclerza Metternicha o proniemieckiej Mitteleuropie, mającej być dla samych Niemiec zapleczem gospodarczym i logistycznym. I biorąc pod uwagę specyfikę węgierskiej czy słowackiej ekonomii – to właśnie ten model zaskakująco mocno na tym terenie „zażera”.
Ale już prawica w krajach bezpośrednio narażonych na konflikt z agresywną Rosją nie są tak „antyatlantyckie”. W Polsce – wiadomo: PiS mocno zaangażował się w pomoc Ukrainie, a Konfederacja ma, co prawda, swoją mocno prorosyjską odnogę i jest zdecydowanie antyukraińska, ale nie decyduje się na jawne i otwarte poparcie polityki Kremla.
Fiński Interes Finów jednoznacznie wspiera Ukrainę. Podobnie Szwedzcy Demokraci. Włoska populistyczna prawica, rządząca w Rzymie postmusssolinistyczna partia Giorgii Meloni została, jak określa to prasa, „ucywilizowana” przez polityczną twardą rzeczywistość i z prorosyjskiej antysystemowej skrajnie prawicowej polityczki, współpracującej z Orbanem czy Kaczyńskim, stała się polityczką nie tylko wspierającą Ukrainę, ale i dryfującą w stronę politycznego centrum.
Zresztą na samych Węgrzech może za jakiś czas dojść do przetasowania: co prawda eurowybory w tym kraju znów wygrał prorosyjski i „ukrainosceptyczny” Fidesz z 44 procentami poparcia, to jednak Viktor Orban ma w końcu z kim przegrać: po prawie 15 latach praktycznego braku konkurencji na scenie politycznej zagroził Fideszowi Peter Magyar i jego ruch TISZA, polityk również prawicowy i do pewnego stopnia populistyczny, ale antyoligarchiczny: przecinik przeżartego korupcją systemu gospodarczo-politycznego, który na Węgrzech stworzył Viktor Orban. A Peter Magyar, choć nie jest entuzjastą członkostwa Ukrainy w UE czy NATO, to jednak na Rosji kładzie obowiązek przywrócenia pokoju w Ukrainie poprzez zaprzestanie działań wojennych, a nie na Ukrainie, od której, jak Orban, mógłby wymagać zaprzestania obrony.
Wewnątrz populistyczno-prawicowego świata istnieje również wyścig o to, kto jest bardziej radykalny. Więc np. zarówno polski PiS jak i francuskie Zjednoczenie Narodowe Marine LePen odmawiają współpracy z niemieckim AfD. Niby ze względu na jego radykalizm, ale w rzeczywistości jest to zapewne odsłonięcie systemowego błędu, który zawsze będzie wisiał nad projektami prawicowego uniwersalizmu – Niemcy takie, jakich by chciała AfD, czyli asertywne aż po bezczelność i niezależne od zachodniej wspólnotowości, są zagrożeniem zarówno dla Francji jak i dla Polski. A jeszcze niech w to wsadzi ręce Rosja – to konflikt gotowy.
Rosja finansowała europejskich polityków
A Rosja ręce w europejską prawicę, szczególnie taką, która rozbija jedność Europy, owszem, wsadza. W marcu 2024 roku czeski rząd ujawnił informacje o tym, w jaki sposób Rosja finansowała czy w inny sposób pomagała poszczególnym graczom na europejskiej scenie politycznej. I tak na przykład belgijski premier Alexander de Croo oskarżył Rosję o opłacanie niektórych posłów do Parlamentu Europejskiego o rozsiewanie prokremlowskiej propagandy, a czeski kontrwywiad ujawnił, że rozpracował siatkę rosyjskich agentów, którzy mieli wywierać naciski na polityków w Niemczech, Francji, Polsce, Belgii, Holandii i na Węgrzech.
Uwagę czeskich śledczych przykuł również portal Voice of Europe, powiązany z dawnym ukraińskim politykiem uznawanym za człowieka Putina w Kijowie – Wiktorem Medwedczukiem, stworzony w celu szerzenia w Europie rosyjskiej dezinformacji, udzielał swoich łamów niemieckiej AfD (popierającej m.in. ponowne urochomienie NordStream), francuskiemu ZN czy belgijskiego Interesu Flamandzkiego.
W Voice od Europe szczególnie aktywni byli politycy AfD, jak antyukraiński i prorosyjski Petr Bystron czy Maximilian Krah, rozsiewający narrację o stratach, jakie Niemcy ponoszą z tytułu antyrosyjskich sankcji oraz zniszczenia NordStreamu oraz o tym, że pieniądze przeznaczone na pomoc Ukrainie mogłyby zasilić konta protestujących w ostatnich miesiącach pod antyunijnymi hasłami europejskich rolników.
FPÖ, która wygrała eurowybory w Austrii nie tylko jest prorosyjska, ale i mocno powiązana z Rosjanami.
Rosja stawia na skrajną prawicę europejską już od dawna. Ze śledztwa Dossier Center, grupy związanej z Michaiłem Chodorkowskim, rosyjskim oligarchą-dysydentem, który po śmierci Nawalnego ogłosił się „przywódcą rosyjskiej opozycji”, wynika, że inny oligarcha, współpracujący ściśle z Władimirem Putinem Konstantin Małofiejew, finansował m.in. włoskiego populistę i prawicowca Matteo Salviniego. Który, notabene, po wybuchu pełnoskalowej wojny po inwazji Rosji na Ukrainę, pojawił się w Przemyślu z proukraińskimi hasłami, by zmazać stygmat tej dawnej współpracy.
Ale na Salvinim aspiracje Małofirejewa i jego grupy medialnej Cargrad się wcale nie kończyły: z ustaleń prasowych wynika, że celem jego infiltracji była cała populistyczno-prawicowa grupa europarlamentarna Tożsamość i Demokracja, do której należą nie tylko Lega Nord Salviniego (która na prawicowej włoskiej scenie ustąpiła miejsca proukraińskiej i proeuropejskiej od niedawna Giorgii Meloni), ale i wspominane już tu niemiecka AfD, francuskie Zjednoczenie Narodowe, Wolnościowa Partia Austrii, czeska Wolność i Demokracja Bezpośrednia, Interes Flamandzki oraz Duńska Partia Ludowa, Estońska Konserwatywna Partia Ludowa i holenderska Partia Wolności.
A to tylko czubek góry ludowej. Podejrzenia o współpracę europejskiej polityków z Rosją pojawiają się wszędzie. W styczniu prasa zarzuciła współpracę z rosyjską FSB Tatianie Zdanocie, łotewskiej europosłance, a we Francji toczy się dochodzenie przeciwko prawicowemu europosłowi Jean-Lucowi Schaffhausnerowi, który miał nie tylko promować rosyjską narrację, ale i był osobą przez którą Rosja udzieliła Frontowi Narodowemu Marine Le Pen wielomilionowych pożyczek pieniężnych (w 2023 roku Front Narodowy demonstracyjnie spłacił swoje zobowiązania wobec rosyjskiego banku przez który szły przelewy o wiele mówiącej w kontekście rosyjskich wpływów w Europie First Czech Russian Bank).
Rosja, Polska i Ordo Iuris
Rosyjskie wsparcie otrzymują również inni aktorzy na europejskiej scenie: mowa na przykład o ultrakonserwatywnych, katolickich organizacjach jak HazteOir, o powiązaniach z Rosjanami mówi się również w kontekście polskiego Ordo Iuris promującego religijny fundamentalizm i narzekający na „szycie ruskich onucy” jako sposobu na „zniszczenie prawicy”.
Głównym jednak celem Rosji wydają się być Niemcy – kraj „za duży” na Europę, wielokrotnie dający odczuć swoim sąsiadom, że zarówno jego gospodarka, jak i potencjał cywilizacyjny przewyższa europejskie warunki i który trudno wcisnąć pomiędzy inne, szeregowe kraje naszego subkontynentu. Kraj, którego znaczna część opinii publicznej nie sprzyja polityce Amerykanów, i który nosi w sobie trupa NRD, zależnego od Związku Radzieckiego państwa niemieckiego, które w swojej społecznej konstrukcji i resentymentach podobne jest do innych krajów Europy Środkowej, w tym Węgier czy Czech, gdzie prorosyjskie odruchy i resentymenty są całkiem mocne.
Wpływy Rosji w środowisku skrajnej prawicy to nie jest jednak, warto o tym pamiętać, nowy temat. W Rosji od jakiegoś czasu odbywają się inspirowane przez Kreml imprezy typu Międzynarodowe Rosyjskie Forum Konserwatywne (marzec 2015) czy Międzynarodowe Forum Wielobiegunowości (luty 2024), w których biorą udział prorosyjskie środowiska z całej Europy. W tym pierwszym były to organizacje związane z Europejskim Sojuszem na Rzecz Wolności, zastąpionym przez Europę Narodów i Wolności, a w końcu przez nową grupę – wspomnianą już wcześniej jako główny cel rosyjskiej infiltracji w Parlamencie Europejskim – Tożsamość i Demokrację. Gdzie więc szukać rosyjskich wpływów – wiadomo. Dlaczego, mimo, że żadna to tajemnica powiązane z Kremlem organizacje i partie nadal mają się w Unii Europejskiej dobrze – to sprawa otwarta.
Znajdź więcej analiz w PostPravda.Info:
Robert Fico postrzelony. Zamach na premiera Słowacji [WIDEO]
Propaganda wokół zamachu na premiera Słowacji Roberta Fico
Przemoc, Rosja, Putin, opozycja. Historia prawdziwa