Od kilku miesięcy w abchaskich mediach z niepokojem pisze się o ociepleniu stosunków gruzińsko-rosyjskich. Zwłaszcza, że na linii Suchumi-Moskwa coraz silniej wieje chłodem. Najpierw prezydenta separatystycznej Abchazji nie zaproszono na zaprzysiężenie Władimira Putina, potem na paradę 9 maja, a na koniec rosyjski prezydent nie złożył gratulacji Abchazom (i Osetyjczykom) z okazji Międzynarodowego Dnia Uznania. To ważne, bo nie zrobił tego po raz pierwszy od szesnastu lat. I ważne, bo owo „międzynarodowe” uznanie było przyznane głównie przez jego kraj, nie licząc oczywiście Wenezueli, Syrii, Nikaragui i Nauru. Abchazja jest przerażona.
A 26 sierpnia obchodzony był tego roku w Suchumi hucznie. Mimo deszczu. Swoją mowę wygłosił prezydent nieuznawanej republiki – Aslan Bżania, słowo dostało się też ambasadorowi Rosji w Abchazji – Michaiłowi Szurgalinowi. Przygotowano akademię i koncert. Na scenie wystąpił rosyjski raper, Basta. Nomen omen.
A potem już poszło.
Abchazja obawia się kolejnego kroku Moskwy
29 sierpnia w sieci pojawił się protokół ze spotkania Aslana Bżani i zastępcy szefa administracji prezydenta Rosji, Dmitrija Kozaka, który wywołał w mediach prawdziwą burzę [do dziś żadna ze stron nie potwierdziła ani nie zaprzeczyła prawdziwości tego dokumentu – przyp. red.]. Więcej – został odebrany jako rosyjskie ultimatum.
Przede wszystkim Moskwa zawiadomiła w nim quasi-władze w Suchumi, że wstrzymuje Program Rozwoju Społeczno-Ekonomicznego Abchazji do momentu, aż ta nie przeprowadzi prorosyjskich reform. Kurek z kasą zakręciła już 1 września i tym samym wstrzymała miesięczne budżetowanie w wysokości 1,6 mld dolarów, które szło na dodatki do pensji budżetowych pracowników: nauczycieli, lekarzy, pracowników siłowych itp.
To jednak nie wszystko. Poinformowała także, że za najbliższy sezon jesienno-zimowy, Abchazja zapłaci za prąd cenę komercyjną. Zaboli, bo dotąd Rosja dostarczała go w ramach pomocy humanitarnej.
Abchazja podpadła Rosji
Za co więc Moskwa karze Suchumi? Kilka rzeczy się znajdzie. Na początku 2024 roku społeczeństwo abchaskie otwarcie sprzeciwiało się sprzedaży zabytkowej daczy Stalina w Picundzie nad brzegiem jeziora Rica. Kupić ją miał za 850 tys. rubli „moskiewski VIP inwestor”.
Pół roku wcześniej wybuchła tzw. afera lotniskowa na grube miliony dolarów. Prezydent Bżania na Forum w Petersburgu w czerwcu 2023 roku podpisał zgodę na rekonstrukcję lotniska położonego w Babuszarze, 18 km od Suchumi. Zgodnie z planem po trzydziestu latach miało zostać ponownie otwarte pod koniec 2024 roku. Za inwestycją stał „prywatny rosyjski inwestor”. Jak podają abchaskie i gruzińskie media – jest nim oligarcha Oleg Dieripaska. Forbes szacuje jego majątek na 2,8 mld dolarów, a on sam znajduje się pod sankcjami USA, UE, Wielkiej Brytanii, Australii i Nowej Zelandii. Niemniej, jak podają media, to on ma stać się właścicielem zrekonstruowanego portu lotniczego.

O ile Abchazom podoba się perspektywa otwarcia lotniska, bo idzie za tym zwiększenie ruchu turystycznego, to jednak sam pomysł budzi zdecydowanie więcej wątpliwości i rodzi wiele pytań. Po pierwsze, nie upubliczniono dokumentu, który podpisał Bżania, więc nie jest jasne co będzie do kogo należało. Po drugie, nie wiadomo jakie samoloty i z czym mają lądować w Babuszarze. I po trzecie, skąd i dokąd będzie można stamtąd polecieć? Logika nakazuje myśleć, że tylko do i z Rosji. Opozycja obozu Bżani nie ustaje w zadawaniu trudnych pytań, ale – jak się wydaje – zostaje bez odpowiedzi.
I to jeszcze nie wszystko. Wygląda na to, że abchaskie władze najbardziej podpadły Moskwie tzw. prawem o apartamentach, które zezwala obcokrajowcom zakup komercyjnych nieruchomości na terytorium Abchazji. Rząd co prawda wszelkimi silami starał się je przepchnąć, ale nie miał wystarczającej ilości głosów w parlamencie. Ostateczna decyzja spotkała się w Rosji z wielkim rozczarowaniem.
Czego więc Moskwa oczekuje od Suchumi?
„Ultimatum” zawiera cztery punkty.
Po pierwsze, Rosja chce ratyfikacji umów o uznawaniu i wykonywaniu orzeczeń sądowych i arbitrażowych w sprawach gospodarczych.
Po drugie – zabezpieczenia wejścia w życie zgody na zakup inwestycji na terenie Abchazji przez obywateli rosyjskich.
Po trzecie – zdjęcia z rosyjskich inwestorów ograniczeń na zakup komercyjnych nieruchomości na rynku, czyli rezygnacji z tzw. ustawy o apartamentach.
Po czwarte – zobowiązanie prezydenta nieuznawanej republiki, Aslana Bżani, do podania Kremlowi do 20 września listy deputowanych oraz opozycjonistów, którzy popierają „prawo o apartamentach” i szkodzą stosunkom rosyjsko-abchaskim. Moskwa podejmie decyzję o tym, czy pozbawić ich rosyjskiego obywatelstwa. [Bżania twierdzi, że do niczego takiego się nie zobowiązywał – przyp. red.].
Całość skomentował Siergiej Szamba, minister spraw zagranicznych nieuznanego rządu w Abchazji. Powiedział, że sankcje, które nakłada Rosja są wynikiem niewypełnienia zobowiązań wobec Rosji ze strony władz Abchazji. Obowiązki wymienione w dokumencie, który trafił do sieci, wzięli na siebie w 2020 roku prezydent Aslan Bżania oraz premier – Aleksandr Ankwab, podpisując się pod programem rosyjsko-abchaskiego partnerstwa gospodarczego.
Powiedział też, że społeczeństwo abchaskie nie powinno przejmować się listą deputowanych, którzy potencjalnie mogą stracić rosyjskie obywatelstwo, ponieważ są to ludzie, którzy stoją za popsuciem relacji ze strategiczną sojuszniczką. A jeśli ta zdecyduje się pozbawić kogoś paszportu, nikt nie będzie miał na to wpływu.
Obywatele Abchazji chcą mieć rosyjskie przywileje
Warto zauważyć, że w Abchazji ponad 80 procent społeczeństwa ma obok abchaskiego obywatelstwo rosyjskie. Jeśli ktoś zostanie go pozbawiony de facto oznacza to, że nie posiada żadnego obywatelstwa, bo abchaskie nie jest uznawane międzynarodowo. Oznacza to też, że nie będzie mógł opuścić terytorium Abchazji.
Ta lista „niewygodnych ludzi” może mieć związek ze zbliżającymi się w marcu wyborami w Abchazji, w których Bżania może stracić władzę stać się persona non grata. Lista może mu jednak pomóc pozbyć się oponentów, których oficjalnie obwinia o konszachty z „kolektywnym Zachodem”, rękoma Moskwy.
Szamba zasugerował także, by obywatele Abchazji zadali sobie raczej pytanie o to, czy są w stanie zacisnąć pasa.
Jednak nie tylko większe opłaty za prąd i potencjale zagrożenie jeszcze częstszych przerw w jego dostawie, bo te są i tak normą od 1992 roku, spędzają sen z powiek Abchazom. Zdecydowanie bardziej obawiają się tego, że Rosja odda ich i tzw. Osetię Południową w ręce Gruzji. A tak naprawdę – Bidziny Iwaniszwilego.

Temat podłapały abchaskie i osetyjskie media w marcu tego roku. Wszystko zaczęło się od podsłuchanej w tbiliskiej restauracji rozmowy rosyjsko-gruzińskiego oligarchy, Dawida Chidaszeliego z przewodniczącym tymczasowej komisji ds. przywracania integralności terytorialnej i deokupacji, Giorgim Wolskim z Gruzińskiego Marzenia. Panowie rozmawiali o przywróceniu połączenia kolejowego między Gruzją a Abchazją, bezpośrednich relacjach z quasi władzą w Suchumi, relacjach biznesowych na okupowanym przez Rosję terenie.
Świadkowie spotkania, członkowie opozycyjnej partii Droa, powiedzieli, że podczas rozmowy padło też hasło „konferencja gruzińsko-abchaska” oraz pojawiła się dyskusja na temat negocjacji jakie Gruzińskie Marzenie prowadzi w tej sprawie z Kremlem.
Temperaturę podniosło także wprowadzenie w Gruzji prawa o zagranicznych agentach, które separatystyczne państwa odebrały jako część gruzińsko-rosyjskiego dealu, w zamian za który Gruzja otrzyma Abchazję i tzw. Osetię Południową z powrotem.
Abchazja ma nadal wiele do zaoferowania
Ta sytuacja – nawet jeśli tylko hipotetyczna – jest na rękę zarówno Gruzińskiemu Marzeniu jak i Moskwie. Ci pierwsi sprawnie wykorzystują ją jako kiełbasę wybroczą, trąbiąc o rychłym przywróceniu integralności terytorialnej, chociaż nie używają słowa „konfederacja”. To zbyt niebezpieczne. O ile większość Gruzinów marzy o dziejowej sprawiedliwości i chciałoby w granicach swojego państwa na nowo widzieć okupowane tereny, to jednak ich „zwrot” w ramach konfederacji oznaczałby uznanie przez Gruzję ich suwerenności. A na to nie ma społecznej zgody.
Kremlowi opłaca się to także, bo może naciskać na Suchumi jeszcze mocnej, mając w zanadrzu gruziński straszak.
Rzeczniczka Kremla, Maria Zacharowa, powiedziała: „Rosja jest gotowa nadal współpracować z tymi, dla których los Południowego Kaukazu nie jest obojętny. Jest w stanie okazywać im swoją wszechstronną pomoc, także w dialogu między Tbilisi, Suchumi i Cchinwali, by ustanowić stały pokój i rozwiązania wszelakich nagromadzonych w regionie problemów”.
Nie wygląda więc na to, że dokądś się wybiera, albo chce coś oddać. Zarówno Abchazja, jak i tzw. Osetia Południowa, to doskonałe bazy wojskowe i teren, z którego mogą kontrolować region.
Trzeba zadać sobie jeszcze jedno pytanie: czy napięcia między Suchumi a Moskwą rzeczywiście wynikają z wielkiej polityki czy być może są reakcją niezadowolonych oligarchicznych kręgów z niewypełniającego zobowiązań Bżani? I czy Kreml rzeczywiście powiedział „basta!” i dogadał się z Gruzją? Czy może jednak nie ma teraz czasu na zajmowanie się peryferiami peryferii?
Fot. Stasia Budzisz