11-letnia Sofia i 8-letni Gabriel myśleli, że mają normalną rodzinę. Było tak dopóki nie stali się częścią największej od dziesięcioleci wymiany więźniów między Rosją a USA. Kiedy pierwszego sierpnia Sofia i Gabriel wysiedli z samolotu na moskiewskim lotnisku Wnukowo, powitał ich nieznany mężczyzna w ciemnym garniturze. „Buenas noches” – powiedział, zwracając się do nich w ich „ojczystym” języku.
Dzieci agentów myślały, że pochodzą z Argentyny
W otoczeniu mediów i innych funkcjonariuszy Władimir Putin uściskał Sofię i jej matkę, wręczając im kwiaty. Później dzieci pytały rodziców, kim był mężczyzna, który powitał je na czerwonym dywanie – informuje The Telegraph.
To był koniec podróży, której dzieci zapewne nigdy nie zapomną. Dopóki nie udali się do Moskwy, Sofia i Gabriel myśleli, że są częścią argentyńskiej rodziny mieszkającej w stolicy Słowenii, Lublanie. Ich matką była Maria Rosa Mayer Muños. Historia stworzona na potrzeby akcji mówiła, że kobieta uciekła z Buenos Aires po napadzie z bronią w ręku i prowadziła internetową galerię sztuki. Jej mężem był Ludwig Gisch, założyciel start-upu z branży IT. Rodzina prowadziła zwyczajne podmiejskie życie w Črnučach, na północnych obrzeżach miasta. Kiedy byli poza domem, mówili po angielsku i niemiecku. W domu rozmawiali perfekcyjnym hiszpańskim. Dzieci uczęszczały do British International School.
Tak naprawdę ich rodzice byli w elicie rosyjskich szpiegów, a całe życie, które znały dzieci, było kłamstwem. „Maria” nazywa się Anna Valernevna Dulcewa, a „Ludvig” Artem Viktorovich Dulcew. Oboje są funkcjonariuszami Służby Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej.

Rodzina jak każda inna
Para starannie stworzyła historię jak z filmu. Przybyli do Argentyny na wizach turystycznych w 2012 roku, pobrali się i mieli dwójkę dzieci.
Do Słowenii przenieśli się w 2017 roku. Lublana była idealną bazą wypadową, europejską stolicą na uboczu, gdzie agenci kontrwywiadu rzadziej węszyli, niż w Londynie czy Paryżu. Z drugiej strony stolica Słowenii miała łatwy dostęp do reszty Europy. Urzędnicy twierdzą, że agenci wykorzystywali Słowenię jako bazę do przekazywania pieniędzy i instrukcji innym rosyjskim agentom we Włoszech czy Chorwacji. Byli zaangażowani w atak na Agencję Unii Europejskiej ds. Współpracy Organów Regulacji Energetyki z siedzibą w Lublanie, który zyskał na znaczeniu podczas wojny Rosji z Ukrainą.
W 2022 roku, kilka miesięcy po rozpoczęciu przez Moskwę pełnoskalowej inwazji na Ukrainę, słoweńska agencja szpiegowska SOVA otrzymała od sojuszniczej organizacji informację, że powinna zbadać Mayer Muños i Gischa. W grudniu tego samego roku, policja wtargnęła do ich domu w środku nocy, celem aresztowania. Śledczy znaleźli w domu setki tysięcy euro ukrytych w tajnej skrytce w lodówce. Dodatkowo odnaleźli zaszyfrowany sprzęt komputerowy, tak skomplikowany, że ani słoweńscy agenci, ani amerykańscy nie byli w stanie go złamać.

Misja agentów nie skupia się na jednej roli
Gdy rodzice Sofii i Gabriela siedzieli w więzieniu w oczekiwaniu na proces, dzieci zostały wysłane do rodziny zastępczej. W środę, dzień przed wymianą, każdy z nich został skazany na 19 miesięcy więzienia za szpiegostwo, z możliwością zawieszenia ze względu na czas spędzony już za kratkami. W czwartek 1 sierpnia cała rodzina była już w drodze do Moskwy. Według rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa, dzieci nie wiedziały, że są Rosjanami, dopóki nie weszły na pokład samolotu.
Dzieci tajnych agentów zapytały wczoraj rodziców, kto ich przywitał. Nawet nie wiedziały, kim jest Putin – powiedział Pieskow. Inne źródła sugerują, że dzieciom dano plany awaryjne na wypadek aresztowania rodziców, co sugeruje, że wiedziały o swojej prawdziwej tożsamości. Ale jakakolwiek jest prawda, to jest to niewątpliwie burzliwa tematyka.
Historia rodziny to jeden z najgłośniejszych przypadków rosyjskiego szpiegostwa od kiedy Związek Radziecki ostatecznie upadł. Niektórzy szpiedzy wykorzystują pracę w rządzie lub służbach dyplomatycznych, gdzie mogę działać pod przykryciem, a inni żyją jako zwykli członkowie społeczeństwa. Spędzają lata infiltrując docelowy region i budując całkowicie fałszywe życie, które umożliwia im swobodną egzystencje. Ich misja nie skupia się na jednej roli. Mogą poszukiwać potencjalnych rekrutów, gromadzić źródła informacji i prowadzić misje dla szpiegów działających pod przykryciem dyplomatycznym, którzy zazwyczaj są ściśle inwigilowani przez agencje wywiadowcze w krajach przyjmujących.
To nie pierwszy przypadek, w który zaangażowane są dzieci
Tego rodzaju działalność szpiegowska jest kosztowna, czasochłonna i obarczona ryzykiem. Agenci są zazwyczaj rekrutowani w młodym wieku i przechodzą lata szkolenia, które pomagają im zbudować nową tożsamość. – Zwykle wybierają ich w wieku uniwersyteckim, ponieważ uważają, że wtedy ktoś nie ma zbyt dużej przeszłości, a jego osobowość można jeszcze kształtować – mówi The Telegraph Gordon Corera, brytyjski pisarz i dziennikarz specjalizujący się w tej tamatyce.
– Sprawią, że skutecznie znikną i będą szkolić ich przez trzy lub cztery lata z ludźmi, którzy mieszkali w kraju docelowym dla agenta. Nie chodzi tylko o mówienie w danym języku. To zrozumienie zwyczajów i kultury. Ale też umiejętność odwoływania się do drużyn sportowych, tego rodzaju drobnych szczegółów, w które trzeba się zagłębić, aby żyć pod obcą tożsamością. W niektórych przypadkach rekrutuje się pary, a w innych pary się łączy. Mówi się im właściwie: to jest twój małżonek, mamy nadzieję, że sobie poradzicie – dodaje Corera.
Sprawa rodziny ze Słowenii nie jest pierwszym przypadkiem, w który zaangażowane są dzieci. Andriej Bezrukow i Jelena Wawiłowa znaleźli się wśród nielegalnych agentów aresztowanych w 2010 roku. Zamieszkiwali USA oraz udawali małżeństwo pochodzące z Kanady pod nazwiskami Donald Heathfield i Tracey Lee Ann Foley. Vavilova pracowała w agencji nieruchomości i podróżowała po całym świecie posługując się brytyjskim paszportem. Bezrukow rzekomo uzyskał dyplom na Harvardzie. Mieli dwóch synów, wówczas w wieku 16 i 20 lat. Oboje twierdzili, że nigdy nie znali prawdziwej tożsamości swoich rodziców. Chociaż początkowo odebrano im kanadyjskie obywatelstwo, to młodszemu z nich Aleksandrowi Wawiłowowi przywrócono je po apelacji sądowej. Jego przypadek oraz ten dotyczący Sofii i Gabriela rodzą pytanie, w jakim stopniu dziecko może zostać pociągnięte do odpowiedzialności za działania rodzica.