Na początku lipca Stany Zjednoczone odwołały na czas nieokreślony szkolenia wojskowe w Gruzji. Kilka dni później Unia Europejska zamroziła 30 mln euro, które były przeznaczone na dofinansowanie armii gruzińskiej, a ambasador UE, Paweł Herczyński, oświadczył, że integracja Gruzji ze strukturami europejskimi została wstrzymana.
autorka tekstu: Stasia Budzisz, dziennikarka PostPravda
To konsekwencje prowadzonej przez Gruzińskie Marzenie, rządzącej partii, polityki. Jednak aby to wyjaśnić musimy się cofnąć do wybuchu wielkiej wojny w Ukrainie, której Gruzja długo nie nazywała wojną. Przyjęła za to niekontrolowaną ilość tzw. rosyjskich relokantów (130 tys. osób, którzy tylko w 2022 roku otworzyli 16 tys. firm), stworzyła im dogodne warunki przebywania na terenie kraju, nie nałożyła na nich obowiązku wizowego i zmniejszyła okres oczekiwania na obywatelstwo z 10 lat do 5. Pogłębiła też związki ekonomiczno-gospodarcze z Rosją.
Gruzja chce do Unii Europejskiej
Nie przyłączyła się do sankcji, ale za to pomaga jej je obchodzić (m.in. sprzedaje części samochodowe, samochody, czipy, bębny do pralek automatycznych, czyli szeroko rozumiane towary podwójnego zastosowania).
Gruzińskie Marzenie od początku wojny robiło wszystko, by nie podpaść swojej północnej sąsiadce, ale też Gruzinom i Gruzinkom, którzy – zgodnie z sondażami International Republican Institute – w 88 procentach popierają integrację z Unią Europejską, a w 75 procentach przystąpienie do NATO. W związku z tym Gruzja już w marcu 2022 roku razem z Ukrainą i Mołdawią złożyła wniosek o przyznanie statusu kandydata do UE, ale jako jedyna w czerwcu tego samego roku go nie otrzymała. Dostała za to „perspektywę europejską” do końca 2023 roku pod warunkiem, że spełni 12 zaleceń. Miała się skoncentrować m.in. nad poprawą praworządności, wolności mediów i praw człowieka, a także skupić się na pracy nad ograniczeniem korupcji, nieprawidłowości w wyborach i deoligarchiacją.
Gruzińskie Marzenie uznało ten ruch za policzek oraz karę za ochronę własnych interesów i zrzuciło winę na Zachód, który „chce otworzyć drugi front na Kaukazie i wciągnąć Gruzję w wojnę z Rosją”.
Gruzja. Ogromne antyrządowe protesty
Rok 2023 był dla Gruzji rokiem wielkich zawirowań i zmian. Najpierw w marcu wybuchły silne antyrządowe protesty przeciwko próbie wprowadzenia ustawy o rejestrze tzw. zagranicznych agentów wzorowanej na rosyjskim prawie z 2012 roku. Pod ich wpływem rząd wycofał się z dalszego procedowania ustawy, ale wiodący politycy jasno mówili, że za protestami stoją „zewnętrzne siły”, a one same są dowodem na to, że takie prawo jest Gruzji potrzebne. W maju – zgodnie z decyzją Władimira Putina – wznowiono loty między Rosją a Gruzją, które prezydent Federacji Rosyjskiej zawiesił w 2019 roku po masowych antyrosyjskich protestach. Rosja zdjęła też wtedy obowiązek wizowy z obywateli i obywatelek Gruzji. Wczesną jesienią rząd podjął próbę impeachmentu prezydentki, Salome Zurabiszwili, z powodu jej zagranicznych podróży i lobbingu na rzecz integracji europejskiej.
Mimo, że z 12 rekomendacji Gruzji udało się wypełnić tylko dwie, UE w połowie grudnia 2023 roku warunkowo nadała jej status kandydata, z sugestią przeprowadzenia reform i poprawy m.in. w sferze formowania społeczeństwa obywatelskiego i poprawy wolności mediów. Dla Gruzińskiego Marzenia była to ważna decyzja, którą od razu politycy przekuli na swój sukces. Głosili, że dbają o interesy państwa i słuchają głosu obywateli, prowadząc kraj w stronę Europy.
Pod sam koniec poprzedniego roku swój wielki powrót do polityki ogłosił Bidzina Iwaniszwili, założyciel rządzącej partii oraz rosyjski oligarcha gruzińskiego pochodzenia, którego majątek szacuje się na 4,9 mld dolarów. Zajął stanowisko „honorowego doradcy” i prezesa, co oficjalnie dało mu możliwość podejmowania kluczowych decyzji w kraju. „Oficjalnie”, bo tajemnicą poliszynela jest, że wszystkie decyzje i tak podejmował osobiście, tyle, że z tylnego siedzenia. Jasne było, że jego „powrót” związany jest z wyborami parlamentarnymi, do których Gruzja szykuje się w październiku 2024 roku. Jego oficjalna obecność wzmacnia pozycję rządzącego od dwunastu lat Gruzińskiego Marzenia.
Oświadczył, że wraca, by uchronić wiodących polityków od „ludzkich pokus”, ale nie planuje żadnych znaczących zmian w rządzie. Kłamał. Już po miesiącu dokonał roszady na stanowisku premiera kraju. 29 stycznia 2024 roku dotychczasowy premier, Irakli Garibaszwili, podał się do dymisji, by „dać szansę innym”. Powiedział, że dostał propozycję objęcia stanowiska szefa partii. Jego miejsce zajął dotychczasowy szef Gruzińskiego Marzenia – Irakli Kobachidze, który słynie z prowadzenia antyzachodniej narracji i oskarża Zachód o chęć otwarcia drugiego frontu na Kaukazie. Jak podają media to Kobachidze jest autorem takich pojęć jak „totalna opozycja” czy „globalna partia wojny”. Ta ostatnia to tajemnicza międzynarodowa organizacja, która zrzesza wpływowych zachodnich polityków. Zależy jej na tym, by wojna w Ukrainie trwała jak najdłużej i rozprzestrzeniała się na inne kraje, w tym Gruzję. „Globalna partia wojny” walczy z gruzińskim rządem, choć nie jest znane ani jedno nazwisko jakiegokolwiek członka tej organizacji. Niemniej, na dziś w Gruzji jest jednym z największych straszydeł politycznych, które w tej kategorii może rywalizować tylko z odbywającym karę więzienia Michaelem Saakaszwilim.
Rząd pod wodzą Kobachidzego od razu zabrał się ostro do pracy. Najpierw obniżył oprocentowanie dla 150 tys. emerytów, potem obdarował Autokefaliczną Gruzińską Cerkiew Prawosławną ponad 13 mln dolarów z budżetu państwa i kolejnymi działkami, które „sprzedał” jej za wartość 1 lari, czyli jakieś 1,43 PLN (nie da się bez poparcia Cerkwi ani utrzymać, ani zdobyć władzy w Gruzji). Jak podają gruzińskie media instytucja dysponuje majątkiem ziemskim o wielkości porównywalnej do obszaru portowego miasta Batumi, czyli jakieś 65 km kwadratowych. W czerwcu Bidzina Iwaniszwili podarował też jej manuskrypt, który kupił za półtora miliona funtów. Hojnie obdarował też piłkarzy, którzy doszli do 1/8 finałów Euro 2024 okrągłą sumą 10,7 mln dolarów. To wielkie wydarzenie w Gruzji, bo ta po raz pierwszy w historii zagrała w Mistrzostwach Europy. Piłkarze nagrodę przyjęli, podziękowali darczyńcy choć kilka tygodni wcześniej głośno protestowali przeciwko wprowadzeniu przez Gruzińskie Marzenie tzw. rosyjskiego prawa.
A do tego, po nieudanej próbie w marcu 2023 roku, gruzińskie władze postanowiły wrócić w kwietniu tego roku. Tyle, że tym razem przygotowały się doskonale i doprowadziły sprawę do końca, nie zważając na ponad dwumiesięczne masowe protesty w Gruzji, krytykę ze strony Zachodu i sankcje przeciwko politykom popierającym ustawę oraz ich rodzinom.
Ustawa zacznie działać przed wyborami
Ustawa o przejrzystości zagranicznych wpływów, wzorowana na rosyjskim prawie o tzw. zagranicznych agentach, zacznie działać jeszcze przed wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na październik tego roku. W ciągu kilkunastu lat w Rosji prawo doprowadziło do całkowitego zniszczenia społeczeństwa obywatelskiego oraz wolnych mediów.
Ta decyzja gruzińskiego rządu spotkała się z krytyką zarówno Stanów Zjednoczonych jak i UE, która uważa, że nowe prawo jest niezgodne ze standardami europejskimi i stoi na drodze eurointegracji. Dlatego też UE podjęła decyzję o zamrożeniu wsparcia dla Gruzji z Europejskiego Instrumentu na rzecz Pokoju, mechanizmu, który powstał w 2021 roku i od samego początku zapewnia miliardy dolarów pomocy wojskowej dla Ukrainy, Mołdawii, Gruzji i innych krajów.
Przeznaczone dla gruzińskiej armii 30 mln dolarów zostaną przekierowane na wsparcie gruzińskiego społeczeństwa obywatelskiego oraz mediów. Ambasador Paweł Herczyński podkreślił, że Unia rozważa także powzięcie innych środków, jeśli sytuacja w Gruzji będzie się pogarszać. Zaznaczył, że decyzja o wstrzymaniu integracji z UE została podjęta przez przywódców 27 państw członkowskich 27 czerwca podczas szczytu Rady Europy. Oświadczył, że jeśli wygrany w październikowych wyborach parlamentarnych nie będzie zainteresowany członkostwem w UE, to blok nadal będzie gotowy do współpracy z Gruzją na takich samych zasadach jak współpracuje z państwami trzecimi np. Azerbejdżanem, Tunezją czy Kazachstanem. Powiedział też, że to Gruzinów należy decyzja jakiej przyszłości chcą dla swojego kraju.
Kilka dni przed wstrzymaniem finansowania ze strony UE Departament Obrony Stanów Zjednoczonych ogłosił, że odracza na czas nieokreślony coroczne – odbywające się nieprzerwanie od 2015 roku – ćwiczenia wojskowe Noble Partner z Gruzją. Postanowił „kompleksowo przejrzeć dwustronne stosunki między państwami”. Powodem są „fałszywe oskarżenia rządu Gruzji wobec USA i innych zachodnich podmiotów”. Chodzi o gruzińską, ale też rosyjską propagandę, które głoszą, że Zachód chce wciągnąć Gruzję w wojnę z Rosją, by ta złagodziła swoją presję na Ukrainę, a także, że Waszyngton uczestniczył w dwóch próbach zamachu stanu przeciwko partii rządzącej oraz stoi za organizacją kolejnej, mającej się odbyć w niedalekiej przyszłości, kolorowej rewolucji w Gruzji.
O przeanalizowaniu na nowo swoich stosunków z Gruzją zakomunikowały też Niemcy. Ambasador tego kraju, Peter Fisher, powiedział dziennikarzom: „zdecydowaliśmy się nie brać na siebie żadnych nowych zobowiązań wobec Gruzji”.
Opozycja jest słaba, podzielona i nie ma lidera
Gruzińskie Marzenie bagatelizuje te doniesienia i nazywa je „nieporozumieniem”. Uważa, że Zachód ma odmienne stanowisko w kwestiach zasadniczych, np. w transparentności zagranicznych wpływów. Przekierowanie europejskich środków na wzmocnienie społeczeństwa obywatelskiego i niezależnych mediów określa „podwójnymi standardami”. Samo zachowanie Zachodu traktuje jako wtrącanie się w wewnętrzne sprawy Gruzji. Jeden z deputowanych, Beka Dawituliani, powiedział, że taka decyzja UE szkodzi nie tylko Gruzji, ale także samej Europie, bo „Gruzja jest ważnym punktem na mapie geopolitycznej”. Podkreślił też, że Gruzja zmierza do Europy, ale „swoją drogą”. O Europie mówił też pod koniec kwietnia sam Bidzina Iwaniszwili, który obiecał ją narodowi już 2030 roku.
Wszystko to gra pod publikę i motywowanie elektoratu do oddania głosu na rządzącą partię. Gruzińskie Marzenie działa na wielu płaszczyznach: anulowało nieopłacone jeszcze kary za nieprzestrzeganie kwarantanny podczas pandemii COVID-19 w wysokości 1,95 mln dolarów, a na jesień zapowiedziało amnestię. Tymczasem w gruzińskim parlamencie pierwsze czytanie przeszedł projekt ustawy przeciwko LGBTQ+, która promowana jest przez rządzących jako ustawa „chroniąca tradycyjne wartości”. Co ciekawe jej procedowanie nie wyciągnęło na ulice gruzińskich miast protestujących, a opozycja w dużej mierze nie stawiła się na obradach.
Do wyborów zostało jeszcze trochę ponad trzy miesiące. Opozycja jest słaba, podzielona i nie ma lidera. Pod koniec czerwca gruzińskie partie opozycyjne podpisały w Brukseli Deklarację Jedności, a prezydentka Salome Zurabiszwili wzywa do zjednoczenia wokół siebie i stworzenia technicznego rządu. Obwinia rządzącą partię o wstrzymanie pomocy ze strony USA i UE. Mówi, że „to odpowiedź na antyeuropejską i antyzachodnią retorykę i działania tego rządu”. Jej zdaniem działania Gruzińskiego Marzenia stanowią „ostrzeżenie dla społeczeństwa”, a ono powinno zrobić wszystko, by odsunąć ich od władzy w październikowych wyborach. „Nasi partnerzy mówią nam, że wybór należy do nas. Będziemy wybierać między Gruzją z bezpieczną europejską przyszłością, a przeniesieniem się na odizolowaną rosyjską orbitę” – twierdzi.
Niemniej, gdyby wybory parlamentarne miały odbyć się dziś Gruzińskie Marzenie oraz nieformalny „władca” Gruzji, Bidzina Iwaniszwili, mieliby wygraną w kieszeni.
Czytaj więcej w PostPravda:
- Atak Ukrainy na stolicę Czeczenii? Kadyrow grozi
- Syria: Dlaczego armia Assada odpuściła?
- Były gruziński ambasador w Moskwie: „Tylko bieda może doprowadzić do rewolucji w Gruzji”
- Gruzja: „Boję się represji” – mówi Gruzinka mieszkająca w Polsce
- Wsparcie dla Ukrainy ma zarówno charakter moralny, jak i geostrategiczny [OPINIA]