Debata na temat przyczyn wojny w Ukrainie często koncentruje się na jednym pytaniu: „Czy to imperialistyczne impulsy Putina doprowadziły do inwazji Kremla, czy też lekceważenie przez NATO obaw Rosji o bezpieczeństwo?” Naukowcy, studenci, komentatorzy, politycy i inni mają swoje odrębne szkolenia, źródła i doświadczenia życiowe, które kształtują ich poglądy. Niektóre analizy opierają się wyłącznie na motywach.
NATO, Ukraina, CIA i Azov
Są tacy, jak John Mearsheimer, którzy twierdzą, że Putin był jedynie racjonalny, gdy rozpoczął swoje „specjalne operacje wojskowe”. Mearsheimer sugeruje nawet, że gdyby był Putinem, zadziałałby wcześniej. Potwierdza to, że działania Putina były nie tylko uzasadnione, ale i moralnie słuszne. Słyszałem innych sofistów twierdzących, że USA pomogły w zaaranżowaniu zamachu stanu, który wyniósł Zełenskiego do władzy. Co więcej, niektórzy nawet zapewniają nas, że CIA współpracowała z Batalionem Azow, aby przygotować ich do prowadzenia tajnych operacji przeciwko Rosji. Producenci rosyjskiej telewizji (RT) muszą triumfalnie promieniować przy każdej wzmiance o tym ujawnieniu.
Mniej histeryczne źródła sugerują, że rozszerzenie NATO napędzało wzrost Putina i podsycało rosyjski nacjonalizm. Twierdzą, że imperialistyczne plany Rosji nie wybuchły spontanicznie. Wymagały zewnętrznego źródła zapłonu. Tą iskrą, jak to widzą, było zagrożenie ze strony NATO na granicy z Rosją. Aby poprzeć swoje stanowisko, tacy eksperci często sięgają do ery George’a H. W. Busha i powołują się na obietnicę, którą James Baker złożył Michaiłowi Gorbaczowowi w 1990 roku.
Stwierdzenie, że NATO nie rozszerzy się na wschód „ani o cal”, zostało przekazane przez Bakera, ale zostało to powiedziane w kontekście głównej dyskusji – zjednoczenia Niemiec. Ostateczne porozumienie koncentrowało się konkretnie na Niemczech i nigdy wyraźnie nie odwoływało przyszłego rozszerzenia. Pomimo faktu, że komentarz został wypowiedziany pokolenie temu do innej administracji innego rządu (ZSRR), Kreml nadal wyraża oburzenie z powodu tego, co nazywa kolejną zdradą Zachodu. Ukrywają fakt, że wymiana zdań między Bakerem a Gorbaczowem nigdy nie była porozumieniem. Jednak jako mit pozostaje usprawiedliwieniem dla kultu imperium Putina.
NATO i Moskwa a rewolucja w Ukrainie
Wojna rosyjsko-gruzińska, cyberataki na Estonię, naruszenie Memorandum Budapeszteńskiego, aneksja Krymu i pełnoskalowa inwazja na Ukrainę są jedynie odpowiedzią na zdradę Zachodu. Kreml zauważył również, że gdyby Ukraina była członkiem NATO, tak jak jej polscy, słowaccy, węgierscy i rumuńscy sąsiedzi, ich działania byłyby aktem wojny i mogłyby wywołać reakcję. W rzeczywistości jednak przyjęcie Ukrainy do NATO nigdy nie było poważnym tematem. Nawet po inwazji Biden niechętnie rozważał ten pomysł. Pomimo niepowodzeń „resetu” Obamy, cel dążenia do bardziej przewidywalnych stosunków z Moskwą nadal był głównym kierunkiem polityki zagranicznej USA. Włączenie Szwecji i Finlandii do sojuszu było bezpośrednim wynikiem nielegalnej inwazji Putina. Za ten rozwój Putin ma tylko siebie winić.
Dla przypomnienia, przypomnijmy sobie fakty. W listopadzie 2013 roku protestujący zgromadzili się na Placu Niepodległości w Kijowie, aby zaprotestować przeciwko odmowie podpisania przez prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza Umowy Stowarzyszeniowej z Unią Europejską na rzecz członkostwa w Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej (EUG). Unia Euroazjatycka była symboliczną próbą regionalizmu gospodarczego i zawoalowanym instrumentem rosyjskiej geopolityki. Wielu twierdzi, że przetrwała jedynie jako kolejna fasada do odtworzenia Związku Radzieckiego. Putin wspaniale promował EUG, choć oferowała niewiele zachęt w postaci jakichkolwiek prawdziwych instytucji politycznych czy rynkowych. Celem porozumienia było odciągnięcie Ukrainy od Brukseli i zbliżenie jej do Moskwy.
Cofnięcie decyzji prezydenta Wiktora Janukowycza wywołało protesty, które rosły w siłę i intensywność. Ruch ten stał się znany jako „rewolucja godności”. To, co rozpoczęło się jako pokojowe protesty w nocy 21 listopada 2013 roku, nabrało tempa przez zimę. 16 stycznia rząd wprowadził serię represyjnych ustaw, surowo ograniczających społeczeństwo obywatelskie i prawo do protestu. Reakcja rozszerzyła się, a od 20 do 22 lutego 2014 roku osiemdziesiąt osiem osób zostało zabitych przez siły rządowe podczas protestów na Placu Niepodległości. Niektóre ofiary zostały zastrzelone przez snajperów z dachów. Ludzie ostatecznie obezwładnili rządowe siły bezpieczeństwa i zajęli budynki administracyjne. 22 lutego przystąpili do formowania nowego rządu. Podczas gdy jego prywatne rezydencje również były zajmowane, Janukowycz uciekł do Rosji.
Putin deklaruje, że zapewni i ochroni etnicznych Rosjan w bliższej zagranicy przed wszelkimi podstępami Zachodu. Obrona praw tych ludzi obejmuje formalne gwarancje bezpieczeństwa i zakaz przyszłego członkostwa w NATO dla Ukrainy i innych byłych republik radzieckich. W rzeczywistości to, co zmusiło Putina do działania, nie było zdradą Zachodu. Był to raczej strach przed trendami demokratycznymi – a nie rozszerzeniem NATO. Kolorowe rewolucje, Arabska Wiosna, Syria, wrzenia od Bałtyku po Azję Centralną i wewnętrzny sprzeciw w 2011 roku wywołały alarm wśród rosyjskich elit, które obawiają się, że ich system jest wrażliwy, a ich przywództwo może być nie do utrzymania.

W tym światopoglądzie Władimir Putin interpretuje wydarzenia i zarzuca, że współczesne wołania Zachodu o „demokratyzację” są jedynie wyrazem tego samego fałszywego oburzenia i zaszyfrowanego słowa używanego przez byłe potęgi imperialne, gdy wzywały do „cywilizacji” w okresie kolonizacji. Twierdzi, że obecni przeciwnicy Rosji są spadkobiercami tej wcześniejszej instytucji. Aby bronić Rosji przed tymi niemożliwymi do pogodzenia różnicami w wartościach, Putin rozumuje, że: Chem sil’nee gosudarstvo, tem svobodnee lichnost (Чем сильней государство, тем свободней личность): „Im silniejsze państwo, tym wolniejsza jednostka.” Zgodnie z tym, sprzeciw jest równoznaczny ze zdradą. Wołanie o niepodległość jest konfrontacyjne i wywołuje konflikty. Wołania Ukrainy o niepodległość były żądaniem godności, praw człowieka i eliminacji korupcji. Jeśli to jest konfrontacyjne – niech tak będzie.
Jestem otwarty na poglądy, osądy, a nawet uprzedzenia każdego. Moim zadaniem jest próba zrozumienia ich w kontekście tego, co wiem, że jest prawdą. Czasami pojawia się frustracja. Kolega akademicki, którego protokół wymaga, abym nazwał „kolegą”, kiedyś wygłosił mi wykład na temat wydarzeń, które miały miejsce podczas protestów na Majdanie. Jego analiza zawierała opis mojej opinii i mnie jako „dobrowolnej ofiary kampanii dezinformacyjnej prowadzonej przez prawicowych ukraińskich bojowników, którzy zapoczątkowali przemoc”. „Dobrowolna ofiara kampanii dezinformacyjnej” jest wygodną wymówką, gdy fałszywe argumenty zderzają się z tyranią faktów. Fakty stoją w „swoim własnym zrozumiałym świetle” – powiedziano mi. Jednak w obliczu zalewu białego szumu mogą zostać zaciemnione.
