Tylko w tym roku w rzece Cisa odnaleziono ciała 17 Ukraińców, którzy próbowali przedostać się do Rumunii. Jednak nie zawsze są to osoby uciekające przed mobilizacją. The Wall Street Journal opowiada historię żołnierza, który po dwóch latach wyczerpującej walki zdecydował się uciec z kraju. Utonął.
Rzeka Cisa jako jedyna droga ucieczki
Ratownicy wyciągnęli martwe ciało Iwana Pidmaliwskiego z rzeki Cisa siedem tygodni od chwili, gdy miał wrócić na front. Podobnie jak kilkudziesięciu innych mężczyzn, którzy utonęli w rzece, jego zamiarem była ucieczka za granicę. Jednak w przeciwieństwie do wielu innych topielców, Iwan nie uciekał przed mobilizacją. Walczył już dwa lata, a brak perspektywy demobilizacji zmusił go do podjęcia desperackiej decyzji.
Rodzina mężczyzny widziała, jak dotkliwie wojna wyczerpała 32-latka. „Nie wiem, co działo się w jego duszy” – powiedziała WSJ matka Iwana, Ljubow Pidmalowska.
Ciała w rzece tylko odzwierciedlają to przed jak wielkim wyzwaniem stoi teraz Ukraina. Wojna wkracza w trzecie lato i niestety końca sporu nie widać.
Wielu pierwotnie zmobilizowanych do walki z rosyjską inwazją, nie żyje, zaginęło lub zostało rannych, a pozostali są wyczerpani dwoma latami brutalnych walk – zauważa WSJ.
W maju prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski, zmienił zapisy ustawy o mobilizacji, obniżające wiek poborowych z 27 do 25 lat. Twierdził, że decyzja ta zwiększy rotację żołnierzy na froncie i poniesie morale.
Według niedawno przeprowadzonego sondażu, 58 proc. Ukraińców popiera dalszą mobilizację. Mimo to, najnowsza kampania poborowa wywołała napięcie w społeczeństwie. W całym kraju, mężczyźni ukrywają się przed pracownikami TCK (Terytorialne Centrum Rekrutacji). Mężczyźni pomiędzy 18 a 60 rokiem życia nie mogą przekraczać granic Ukrainy. W kraju powstały “firmy” prowadzące niebezpieczny proceder. Ich usługą jest nielegalny przewóz mężczyzn poza granice państwa, pobierając za to od 4 tys. do 15 tys. dolarów.
W połowie lipca mołdawska sekcja Radia Wolna Europa, powołując się na dane straży granicznej podała, że ok. 23,5 tys. Ukraińców przybyło do Mołdawii, omijając przejścia graniczne, od 24 lutego 2022 r. do 31 maja 2024 r.
Początkowa mobilizacja zaskoczyła wszystkich
Wielu na wojnę wróciło nawet z innych krajów, jak tytułowy Pidmaliwski, który zostawił żonę i dwójkę dzieci na sąsiedniej Słowacji. „To był szok” – mówi Ljubow Pidmaliwska, wspominając dzień, kiedy najstarszy syn pojawił się w rodzinnej wsi Boczków Wielki nad brzegiem Cisy i powiedział matce o zamiarze wstąpienia do wojska. Pierwszy rok jego służby przebiegł pomyślnie. Mężczyzna brał udział w kontrofensywie charkowskiej, a wiosną ubiegłego roku wysłano go na szkolenie do Francji. Jego nadzieje na jakikolwiek przełom na froncie rozwiały się, gdy zaczęła wyczerpywać się amunicja, a dostarczanie kluczowych pakietów pomocowych było opóźnione.
Pidmaliwski powtarzał matce, że wszystko jest w porządku. Jednak towarzysz broni, który służył z nim w 148. brygadzie, przyznał, że on i reszta jednostki byli wyczerpani. „Błagaliśmy o rotację” – powiedział żołnierz WSJ. Według żołnierza Pidmiliwski skarżył się, że dowódca nie pozwolił mu na wyjazd do rodziny na Słowację, a także zapłacił mu za mało pieniędzy. W marcu Pidmaliwski otrzymał trzeci od początku wojny urlop. Z pól bitewnych we wschodniej Ukrainie wrócił do swojej wioski na zachodzie.
W miarę nasilania się mobilizacji na Ukrainie do Boczkowa Wielkiego wrócił także 25-letni Walerij Minichinow. Matka namówiła go, aby wrócił z Kijowa i ukrył się przed poborem. „Bałam się, że stracę syna” – mówi Ninel Kopekova.
Matka nie wiedziała, że Walerij zdecydował się na ucieczkę przez Cisę z pomocą przemytnika, któremu zapłacił 4 tys. dolarów. Dzień po jego zniknięciu dziewczyna Minichinowa powiedziała matce o planach wyjazdu do Szwecji, gdzie chłopiec znalazł już pracę. Podróż mężczyzny zakończyła się około 40 kilometrów w dół rzeki od Boczkowa Wielkiego, gdzie w połowie lutego ratownicy znaleźli jego ciało.
Młody patriota ucieka przez rzekę Cisa
Gdy wakacje Pidmaliwskiego dobiegały końca, powiedział młodszemu bratu, że nie chce wracać na pole bitwy, jednak musi zbierać zapasy, które rzekomo przydałyby mu się na froncie. Kilka dni później dowódca Pidmaliwskiego zadzwonił z zapytaniem do jego bliskich, dlaczego młody mężczyzna nie stawił się na służbie.
Rodzina czekała prawie tydzień, zanim skontaktowała się z policją, by zgłosić zaginięcie. W Boczkowie Wielkim krążyły pogłoski, że mężczyzna uciekł do Rumunii. Jedna osoba twierdziła nawet, że rozmawiała z nim po drugiej stronie rzeki – podaje Wall Street Journal. Wraz z wiosennymi roztopami, poziom wody w rzece Cisa wzrósł. Pod koniec kwietnia ratownicy odnaleźli ciała czterech mężczyzn.
W przeciwieństwie do żołnierzy, którzy zginęli na wojnie, Pidmaliwski został pochowany bez oficjalnej ceremonii, na działce pod Minichinowem. Jego brat wyraża swój żal, że osoba, która dobrowolnie wstąpiła do Sił Zbrojnych i walczyła za Ukrainę, nie została pożegnana z honorami. „Był prawdziwym patriotą” – mówi.
Nad jego grobem wisi sztandar batalionu, pod którym spędził ostatnie dwa lata swojego życia.
Czytaj więcej w PostPravda.Info:
Timofij. Mały pacjent szpitala Ochmatdyt
Polskie komponenty w dronach Shahed 136. „Sprawa absolutnie bulwersująca”