Czteromiesięczny Timofij był jednym z pacjentów szpitala Ochmatdyt w Kijowie. Tydzień wcześniej przeszedł skomplikowaną operację czaszki. W czasie rosyjskiego ostrzału rakietowego jego matka trzymała go na rękach, a dziadek rozpoczął wyścig z czasem, by ratować synową oraz wnuka.
Dziadek Timofija, Giennadij zamieszkuje na co dzień wieś Hłewacha pod Kijowem. 8 lipca z samego rana przeczytał wiadomości o ostrzale rakietowym Ukrainy, w tym szpitala dziecięcego Ochmatdyt. W wyniku rosyjskiego ataku w stolicy uszkodzone zostały trzy szpitale, budynki mieszkalne, fabryka i centrum biznesowe. Zginęło ponad 30 osób.
– Bardziej niż cokolwiek na świecie chciałem usłyszeć jej głos, chciałem usłyszeć, że u nich wszystko w porządku, że żyją, ale nie było żadnego połączenia. Gdzieś pękło mi serce, nie mogłem oddychać – powiedział Giennadij reporterce BBC-Ukraine.
Giennadij chciał jechać do samego centrum, jednak ze względu na panujący chaos nie mógł nawet wezwać taksówki. Dodatkowo, Giennadij nie znał Kijowa. Niedawno wraz z żoną opuścili obwód zaporoski. Doświadczyli tam wielu nadużyć, przeszukań i pobić. W maju 2024 roku dotarli na Ukrainę i po raz pierwszy zobaczyli urodzonego w czasie wojny wnuka, Timofija.
Rosjanie zaatakowali Kijów rakietami Ch-101
Po wielu przesiadkach i podróży metrem Giennadij w końcu wysiadł na Placu Kontraktowym, by wezwać taksówkę. Po kilku nieudanych próbach zaczepiła go kobieta, która pomogła znaleźć mu autobus i razem z nim do niego wsiadła. Później udali się pieszo pod szpital, gdzie panowało piekło – wiele samochodów, karetek pogotowia oraz wozów strażackich. 18-letnia Anna, która pomagała Giennadijowi, przyznała, że kiedyś sama korzystała z usług szpitala Ochmatdyt i dlatego teraz jedzie tam po prostu pomóc.
– To, co zobaczyłem, gdy podszedłem pod szpital, nigdy tego nie zapomnę. Kłęby dymu, porozrzucane gruzy, cegły, drewno, sprzęt, rozwalony na kawałki budynek szpitala i wielkie mrowisko ludzi. Nie wiedziałem, czy moi bliscy żyją, czy nie. Błagałem, żeby mnie tam wpuścili. Udało mi się tylko udzielić wywiadu, w którym obiecałem, że nigdy nie wybaczę tego Rosji – powiedział Giennadij.
W momencie ataku w szpitalu dziecięcym Ochmatdyt leczono 627 dzieci.
Matka Timofija pochodzi z obwodu czernihowskiego. W czerwcu 2024 roku pielęgniarka, która badała chłopca zauważyła zmiany w okolicach jego głowy i skierowała go na dodatkowe badania. Po licznych konsultacjach i badaniach Natalia usłyszała diagnozę syna – kraniosynostoza. Jest to wada wrodzona, której istotą jest przedwczesne zarośnięcie jednego lub kilku szwów czaszkowych, co prowadzi do deformacji czaszki i zwiększonego ciśnienia wewnątrzczaszkowego. Jeśli diagnoza nie jest postawiona na czas, mogą nastąpić nieodwracalne zmiany w rozwoju dziecka.
Ochmatdyt. Największy szpital dziecięcy w kraju
– Lekarze powiedzieli, że operacja jest konieczna, ponieważ mogą wystąpić bardzo poważne zaburzenia neurologiczne – powiedziała dziennikarzom „Kirylo Budanov zginął pod Charkowem” – twierdzi rosyjska propaganda Natalia, matka chłopczyka. Pod koniec czerwca maluch trafił do szpitala Ochmatdyt, a 1 lipca przeszedł operację. Zabieg się udał, a chłopiec z matką pozostali na oddziale neurochirurgi dziecięcej w Kijowie. W poniedziałek 8 lipca Timofij miał zaplanowane kolejne badania.
Pierwsze eksplozje słychać było około godz. 10. Zgasło światło, a cały szpital zaczął się trząść. Natalia chwyciła syna i pobiegła do schronu. Jak opisuje – w środku zobaczyła już dzieci podłączone do kroplówek. Niektóre miały świeże opatrunki.
– Byliśmy przestraszeni, ale lekarze uspokajali nas, jak mogli. Przynieśli wodę, jedzenie dla niemowląt oraz zabawki dla starszych dzieci – dodała kobieta.
Ona i jej syn spędzili w schronie ponad dwie godziny, a jedyne co czuli to unoszący się w powietrzu zapach dymu. Blok operacyjny, na którym zaledwie tydzień temu operowano Timofija, został zasypany gruzem. Dodatkowo budynek toksykologii, w którym dializowano dzieci, został całkowicie zniszczony.
W starym budynku chirurgii wybito prawie wszystkie okna, a pięć oddziałów szpitala uległo zniszczeniu. Ucierpiały oddziały intensywnej terapii, blok operacyjny, oddział radiologii i jedyne w kraju laboratorium onkologiczne i hematologiczne.
– Nadal nie mogę uwierzyć, że coś takiego mogło się wydarzyć. To szpital dziecięcy, jakie to było przerażające. Przez cały ten czas Timofij był w moich ramionach – mówi Natalia. W schronie cały czas obecni byli lekarze z pacjentami. Po odwołaniu alarmu Natalię i Timofija zabrano na oddział, a chłopiec został zbadany przez lekarzy.
– Po założeniu opatrunku, pozwolono nam wrócić do domu. Powiedziano, że szwy mają zostać usunięte innego dnia. Nie wiemy jeszcze w jakim szpitalu, ale jesteśmy w kontakcie z lekarzami – dodała Natalia. Gdy Timofij i jego matka zaczęli wychodzić z zadymionego budynku szpitala, Natalia mogła wreszcie wykonać połączenie do swojego teścia. Czekałem na ten telefon. Byłem bardzo wstrząśnięty. Martwiłem się, że może nadejść kolejna fala ostrzału, ale wtedy wreszcie usłyszałem jej głos – powiedział dziadek Timofija.
Giennadij i Natalia ustalili, że spotkają się przed szpitalem. W tłumie łatwo było się zgubić. Pracowało tam wówczas kilkaset osób, jednak Giennadij z daleka dostrzegł swojego wnuka i synową. Jak go pocałowałem, zauważyłem, że płaczę. Niosłem wnuka na rękach, a wszyscy ustępowali mi miejsca. Ratownicy, policjanci, ludzie, wszyscy się rozeszli – opowiedział Giennadij.
– Nie wiedziałem jak się stamtąd wydostaniemy, ale w pewnym momencie podszedł do mnie mężczyzna i po prostu zapytał, czy potrzebuję pomocy. Poprosiłem, żeby zabrał nas do domu. Ten człowiek miał na imię Wasyl. Powiedział, że przyjechał do Ochmatdyt, gdy usłyszał o ostrzale – opowiedział dziadek chłopca. Wasyl zabrał Giennadija z wnukiem i synową do Hłewachy.
– Zaproponowałem mu pieniądze, ale nie chciał ich przyjąć. Zapisałem natomiast w telefonie jego numer, jakże mu jestem wdzięczny. Jakże wdzięczny jestem wszystkim, którzy tam byli i pomagali – mówi Giennadij. Dopiero gdy on i wnuk weszli do domu i napili się wody, poczuł, że „serce wróciło na swoje miejsce i znów może oddychać”.
W wyniku rosyjskiego ataku na Kijów 8 lipca zginęły 34 osoby, w tym sześcioro dzieci.
Czytaj więcej w PostPravda:
- Czy Wołyń jest wyłącznie sprawą historyków? Odpowiedzialność jest bezwarunkowa [OPINIA]
- Tajna wojna Rosji przeciwko Europie [RAPORT]
- Szpiegowali znanych wolontariuszy w Ukrainie. Szajka szpiegów rozbita
- Premier Denis Szmyhal do dymisji z całym rządem? Prognozy dla Ukrainy na 2025 rok
- Rosja przygotowuje się do wojny z NATO. To atuty Kremla i Zachodu [ANALIZA]