Biskup diecezji charkowsko-zaporoskiej Paweł Gonczaruk nie opuścił miasta, leżącego bardzo blisko linii frontu przez całą inwazję Rosji na Ukrainę. Od pierwszych dni rosyjskiej agresji pomagał potrzebującym w samym Charkowie i regionie. Często wyjeżdżał także na samą linię frontu do żołnierzy. Zanim bowiem nałożył biskupią sakrę, był katolickim, wojskowym kapelanem całej ukraińskiej armii.
Biskup pozostał na pierwszej linii frontu
Biskup opowiada, że w czasie, gdy w pobliżu spadały bomby lotnicze, wielokrotnie musiał udzielać pomocy. „Nawet w pomieszczeniu, w którym obecnie nagrywamy ten wywiad, w stali znajduje się duża dziura przebita pociskiem. Na szczęście nikt nie został ranny. Szczerze mówiąc, w promieniu 100-200 metrów od naszego kościoła w ciągu ostatnich dwóch lat przybyło kilkudziesięciu przybyszów.”
„Moje odczucia były trochę inne, bo ja oczekiwałem. Wszystkie prognozy, wszystko wskazywało na to, że będzie inwazja. Kiedy rano obudziłem się, ponieważ słyszałem wybuchy, to tylko zdałem sobie sprawę z tego, że oficjalnie to wszystko się zaczęło. (…) Następnie zaczęliśmy się zastanawiać co możemy zrobić i jak możemy pomóc. Skontaktowaliśmy się z władzą i daliśmy znać, że zostajemy.”
Biskup nie tylko zarządza procesami wolontariatu, ale także sam rozładowuje wagony i samochody.
„Dobrze wiem, jak kompaktowo załadować bus, tak aby każde pudełko idealnie się w nim mieściło. Zdarzało się też, że do Charkowa przyjeżdżały pociągi z pomocą humanitarną, więc wraz z innymi mężczyznami rozładowywałem wagony z pomocą.”
Biskup Paweł Gonczaruk opowiedział ekipie „PostPravda.Info” o pracy księży greckokatolickich pod ostrzałem, wyjazdach na front i życiu w Charkowie.