Po miesiącach próśb, Ukraina wreszcie otrzymała myśliwce F-16. Nie jest jasne natomiast w jakiej ilości oraz w jaki rodzaj rakiet samoloty będą wyposażone. Wszyscy analitycy wojskowi jednak są zgodni, że nie zmienią one zasad gry. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
Myśliwiec F-16 jako symbol wsparcia
Wpływ militarny F-16 to tylko jedna część równania. Drugą, być może ważniejszą częścią, jest sama symbolika przybycia odrzutowców na Ukrainę. Po miesiącach niezdecydowania, Zachód w końcu przekroczył wody Rubikonu i dostarczył samoloty. To coś dużego z kilku powodów.
Po pierwsze, Zachód przełamał narzucony przez siebie temat tabu dotyczący dostaw myśliwców F-16. Teraz sojusznicy są w stanie dostarczyć więcej odrzutowców przy znacznie mniejszym niepokoju, jaki towarzyszył pierwszej dostawie. Kilka F-16 dzisiaj oznacza kilka więcej F-16 jutro.
Być może takie rozwiązanie dostawy broni jest szkodliwe i zakłócające, ponieważ przedłuża wojnę bez wizji definitywnego końca. Jednakże,nawet kilka nowoczesnych, wielozadaniowych odrzutowców jest o wiele lepsze niż brak takiego uzbrojenia w arsenale. Brawa dla Zachodu za to, że wreszcie porzucili swoją tchórzliwą postawę.
Zachód wciąż popiera Ukrainę
Po drugie, F-16 są ważnym sygnałem dla Kremla i jego Führera, że Zachód nie porzucił Ukrainy i nie zamierza tego robić. Samoistnie wybrany prezydent Rosji ma nadzieję, że nadchodzi faza „zmęczenia Ukrainą” i wsparcie Zachodu będzie się zmniejszać.
Może to oczywiście jeszcze nastąpić, ale na razie i w dającej się przewidzieć bliskiej przyszłości Kreml musi zakładać, że poparcie Zachodu dla Ukrainy raczej będzie wzrastać niż spadać.
Przeczekanie nie jest zatem dobrym rozwiązaniem dla Putina. Nawet administracji Trumpa będzie trudno zmienić zdanie w temacie tego konfliktu, wstrzymać wszystkie dostawy i w ten sposób zostać ukaranym za „utratę” Ukrainy natychmiast po złożeniu przysięgi prezydenckiej. Tak więc, za to kolejne brawa dla Zachodu.
Odrzutowce F-16 mają ogromne znaczenie dla ukraińskiego narodu
I po trzecie, przekazane F-16 to sygnał dla obywateli Ukrainy, że kraj ciągle ma wsparcie Zachodu. Jest to ważne szczególnie dla ukraińskich żołnierzy i ich bliskich. Armia, która myśli, że została porzucona przez sojuszników, będzie znacznie bardziej podatna na zniechęcenie do walki, niż armia ciesząca się międzynarodowym poparciem.
To samo tyczy się ludności cywilnej Ukrainy. Naturalnie, będą narzekać na niewystarczająco dużą liczbę F-16 – i słusznie. Jednocześnie będą zachwyceni, gdy dowiedzą się, że w końcu przyleciały samoloty, że nie są sami i że Zachód się nimi przejmuje. Za to kolejne plusy dla Zachodu.
Jeżeli raz odważono się przekroczyć Rubikon, to jest to idealny moment, aby powtórzyć ten wyczyn. Pozwolenie Ukrainie na użycie zachodniej broni przeciwko rosyjskim celom może być dobrym sposobem na ponowne rozdanie kart w tej wojnie.
Tekst open source był pierwotnie opublikowany w The National Security Journal.
Fot. pixabay.com
O autorze: Profesor Aleksander J. Motyl
Prof. Alexander Motyl jest profesorem nauk politycznych w Rutgers-Newark. Specjalistą od Ukrainy, Rosji i ZSRR, a także w zakresie teorii nacjonalizmu, rewolucji i imperiów. Jest autorem 10 książek popularnonaukowych oraz kilkudziesięciu artykułów w czasopismach akademickich i politycznych, na łamach gazet i czasopism. Prowadzi cotygodniowy blog „Orange Blues Ukrainy”.