Zapytany niedawno, czy ma Plan B, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział: „Jesteśmy już w Planie B. Żyjemy i walczymy w nim”. A to dlatego, że „nigdy nie mieliśmy Planu A”. Powinno to brzmieć następująco: „nie dopuścić do pełnoskalowej inwazji rosyjskiej, wzmocnić Ukrainę pomocą militarną i nałożyć sankcje prewencyjne na Rosję, aby bała się samej myśli o pełnoskalowej inwazji”.
Czy plan Zełenskiego wypali?
Średniowieczni scholastycy byliby dumni z inteligentnego rozróżnienia włosa na czworo przez Zełenskiego, czyli przysłowiowego zwracania uwagi na szczegóły. A jego uwaga jest jak najbardziej trafna. Gdyby Zachód — a także Ukraina i jej optymistycznie nastawiony wtedy prezydent — byli lepiej przygotowani w 2021 r., być może byliby w stanie zapobiec inwazji w 2022 r. lub zmniejszyć jej zakres, intensywność i długotrwałość. Rzeczywiście, gdyby istniał prawdziwy Plan A, wojna mogłaby się już dawno skończyć. Plan Zwycięstwa Zełenskiego, którego szczegóły są nadal nieznane, jest zatem jego Planem A.
Pomijając subtelności semantyczne, pozostaje pytanie: do czego powinna dążyć Ukraina, jeśli Zachód w ogóle, a Stany Zjednoczone w szczególności, stracą swoje obecne, duże zainteresowanie Ukrainą, odrzucą jego Plan Zwycięstwa, lub będą mieli do niego zbyt wiele żądań? Pytanie to nie jest czysto hipotetyczne. W najlepszym razie Donald Trump i J. D. Vance są obojętni wobec Ukrainy. Austriacka Partia Wolności, Alternatywa dla Niemiec, premier Węgier Viktor Orban i premier Słowacji Robert Fico są wręcz wrogo nastawieni.
Łatwo sobie wyobrazić blok rusofilskich krajów zachodnich, które za kilka miesięcy będą gotowe poprzeć ludobójstwo i wojnę Rosji.
Plan Zełenskiego powinien zakładać każdą opcję
Co powinni zrobić Ukraińcy, jeśli entuzjazm Zachodu wobec nich osłabnie? Dalsza walka — to duża część odpowiedzi, zwłaszcza jeśli liczne kryzysy Rosji się pogłębią, a reżim Putina i samo państwo rosyjskie zacznie balansować na granicy upadku. W tak sprzyjających warunkach, czekanie na rozpad Federacji Rosyjskiej może być najlepszą strategią Ukrainy na krótki, średni i długi okres.
Nazwijmy to Planem C. Ale co jeśli Rosja nie upadnie, a impas będzie najlepszym, na co Ukraina może liczyć? Jak wyglądałby Plan D?
Niektórzy sugerują, że jeśli sytuacja stanie się krytyczna, Ukraina nie będzie miała innej możliwości, niż negocjacje. Ale negocjacje, czy to teraz, czy w przyszłości, zakładają gotowość Putina do szukania kompromisu.
Jednakże, Putin nie ma Planu B. Dla niego liczy się albo zwycięstwo, co oznacza zniszczenie Ukrainy, albo porażka, co jest wszystkim innym, niż unicestwienie Ukrainy.
Może w końcu zmieni zdanie? Marne szanse. Putin sam wpędził się w kozi róg. Identyfikując się tak ściśle z Rosją i wojną z Ukrainą, Putin nie ma innego wyjścia, jak tylko dążyć do swojej definicji zwycięstwa. Kompromis oznacza samokastrację, perspektywę, której macho przywódca Rosji nie może tolerować, zwłaszcza jeśli narzucą mu ją renegaci Rosjanie — tj. Ukraińcy — ze skłonnościami do neonazizmu. Po tym jak Putin uczynił tę wojnę, zarówno dla Ukrainy, jak i dla siebie, egzystencjalną — musi wygrać, aby przetrwać.
Inaczej mówiąc, Putin musi zostać usunięty, albo przez akt boski, albo przez spisek jego otoczenia. Tylko wtedy pokój poprzez negocjacje lub kijowski Plan D miałby szansę. To nie jest tak nieprawdopodobne, jak mogłoby się wydawać. Rosyjski Führer mógłby z łatwością pójść w ślady swoich rodaków i skonfrontowany z ich średnią długością życia, spotkać swego stwórcę (tego w tym wyjątkowo gorącym zakątku wszechświata).
Co gorsza, Putin wmanewrował swój kraj w ślepą uliczkę. Zwycięstwo, według jego definicji, jest niemożliwe; dalsze horrendalne straty, gwałtowny upadek gospodarczy i rosnące niezadowolenie społeczne, polityczne i etniczne są nieuniknione, jeśli jego Rosja będzie podążać ścieżką, którą on sam wyznaczył.
Historia lubi zataczać koło
Brytyjski historyk Timothy Garton Ash napisał, że pewien przywódca Azji Środkowej powiedział mu, że Putin może zostać przekonany do negocjacji, „gdy jego generałowie powiedzą mu, że przegrywa”. Wątpliwe, aby logiczna siła ich argumentów przekonała Putina. Ale jeśli kilku jego generałów zbierze się na odwagę, by powiedzieć mu, że przegrywa, to w efekcie przygotują grunt pod zamach stanu. W takim przypadku powiedzenie Putinowi, że przegrywa na Ukrainie, jest równoznaczne z przyłożeniem mu pistoletu do głowy i powiedzeniem mu, że w Rosji jest już przegrany.
Zorganizowanie zamachu stanu jest trudne, ale istnieje wiele dowodów historycznych, zwłaszcza w historii Rosji, na częstotliwość tego zjawiska. Putin doszedł do władzy w wyniku zamachu stanu przeciwko Borysowi Jelcynowi. Leonid Breżniew i jego towarzysze pozbyli się Nikity Chruszczowa. Sługusy Józefa Stalina mogły go otruć. Jewgienij Prigożyn był bliski pozbycia się Putina w czerwcu 2023 r.
Kto będzie następny, nie wiemy. Ale wiemy, że będzie jakiś następny. To tylko kwestia czasu. To dobra wiadomość. Zła wiadomość jest taka, że los świata leży w rękach Putina lub garstki rosyjskich generałów.
Następcy Putina prawdopodobnie będą mieli Plan B, który mógłby umożliwić Ukrainie przyjęcie Planu D i tym samym posłużyć jako podstawa do owocnych negocjacji. Nawet jeśli następcy Putina w pełni podzielają jego faszystowski i imperialistyczny plan, to nie utożsamią się z wojną i będą mogli ją zakończyć bez utraty twarzy, czego nigdy nie osiągnie obecny prezydent Rosji.
Putin wciągnął Rosję w wojnę, której nie mogła wygrać. Teraz wszystko leży w rękach rosyjskich generałów, którzy muszą przeciągnąć Putina z Kremla na „śmietnik historii.”
O autorze: Profesor Aleksander J. Motyl
Prof. Alexander Motyl jest profesorem nauk politycznych w Rutgers-Newark. Specjalistą od Ukrainy, Rosji i ZSRR, a także w zakresie teorii nacjonalizmu, rewolucji i imperiów. Jest autorem 10 książek popularnonaukowych oraz kilkudziesięciu artykułów w czasopismach akademickich i politycznych, na łamach gazet i czasopism. Prowadzi cotygodniowy blog „Orange Blues Ukrainy”.