„Trwa dekolonizacja Ukrainy. To historyczny moment dla Ukraińców” – czytamy w tekście prof. Alexandra J. Motyla. Ekspert, który w swojej karierze wykładał m.in. na Columbia University w Nowym Jorku, Lehigh University, Harvard University, a obecnie jest profesorem nauk politycznych na Rutgers University w Newark w USA. Profesor Motyl, z pochodzenia Ukrainiec, stara się pokazać wewnętrzne spojrzenie Ukrainy na jej własną historię oraz przyszłość. Jak twierdzi chodzi o przełamanie „opowieści o wiecznie przegranym narodzie”. – Po raz kolejny w Ukrainie doszło do wojny narodowowyzwoleńczej. Od wyniku współczesnego antyimperialnego starcia zależy, czyja wizja historii Ukrainy zatriumfuje. Jeśli Kijów wygra, będzie mógł napisać własną historię. Jeśli natomiast przegra, historię, tak jak poprzednio, być może napiszą kolonizatorzy, którzy znów przedstawią Ukraińców jako dzikusów zasługujących na łańcuchy – przekonuje prof. Motyl. Jak dodaje naukowiec, ta nowa historia Ukrainy nie będzie na rękę ani Rosjanom, ani Polakom. Czasem nawet samym Ukraińcom.
Autor: prof. Alexander J. Motyl, Rutgers University w Newark.
Tłum. i red. na podst. mat. autora: Piotr Kaszuwara.
- Jak napisał Eric Wolf w 1969 r.: „czynnikiem decydującym o buncie chłopskim jest stosunek chłopstwa do otaczającej go władzy”. Chłopi są racjonalni, mają interesy materialne i kodeksy moralne, do których starają się dążyć i ich trzymać. Swoim ciemiężcom odpłacają nierzadko agresywnie i brutalnie.
- Kolonizatorzy w ujęciu historycznym, jak i współcześnie, gdyby spojrzeć znów na Ukrainę, postrzegają zbuntowane narody jako dzikie, irracjonalne oraz porywcze. Uderzające jest, jak podobne są stereotypy Ukraińców w dwóch tradycjach imperialnych: rosyjskiej i polskiej.
- Nie można mówić o współczesnej Ukrainie bez odniesienia się do Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. OUN była ruchem typowo nacjonalistycznym, który podobnie jak IRA, OWP, FLN i Irgun przywiązywał wagę absolutną do ukraińskiej niezależnej państwowości.
- Jeśli stereotypy zostaną odrzucone i na nowo spojrzy się na historię Ukrainy, której motorem napędowym jest dekolonizacja, to automatycznie stanie się ona historią kolonizacji z jednej strony i oporu – czasem pokojowego, czasem gwałtownego – z drugiej. W taki sposób historia Ukrainy ma szansę stać się moralnie i teoretycznie poskładana. Staje się prawdziwą historią narodu i państwa, a nie jedynie przestrogą przekazywaną sobie przez zwycięzców – pisze prof. Alexander J. Motyl.

Dekolonizacja Ukrainy
Ukraińcy są obecnie wyjątkowo zdeterminowani, aby faktycznie „dekolonizować” swój kraj. Zapomniane niemal przez europejskie kraje, ich rządy imperialne np. na Globalnym Południu, należą od dawna do przeszłości. Natomiast szkody wyrządzone kulturze i tożsamości ludzi tam, ale także w krajach posowieckich przez Rosję, nadal wymagają naprawy. Zdaniem prof. Motyla jednym z głównych celów dla teraźniejszej Ukrainy jest napisanie na nowo historii swojego własnego kraju. Ale historii z zupełnie innego punktu widzenia. Nie jako opowieści przegranych, jak dotąd się Ukraińców najczęściej malowało.
Sposób postrzegania własnego narodu w Ukrainie jest często zdominowany kwestiami przemocy, bo jej historia jest tego aż nadto pełna. Na przestrzeni dziejów różni najeźdźcy – czy to Mongołowie, Polacy, Rosjanie albo Niemcy – zazwyczaj stosowali wobec Ukraińców skrajną przemoc. W ten sposób próbowali skolonizować terytoria ukraińskie. Ukraińcy często w obronie własnej ojczyzny reagowali w podobny sposób jak najeźdźcy, czyli skrajną agresją. Ponieważ ich przemoc zazwyczaj kończyła się porażką, to zwycięzcy historii pisanej, klasyfikowali Ukrainę jako stronę brutalną.
Gdyby jednak spojrzeć na Ukrainę przez pryzmat terminu dekolonizacji, to zaczyna ona przypominać pozaeuropejskie kolonie, które już dawno zbuntowały się przeciwko dominacji politycznej, wyzyskowi gospodarczemu i uciskowi kulturowemu, doświadczonym od mieszkańców Starego Kontynentu. W swoich bataliach, tubylcy choćby z Afryki czy z Azji, także uciekali się często do przerażającej przemocy wobec dawnych okupantów. Tego typu zachowania opisywał choćby Ryszard Kapuściński w książce o rewolucji i dekolonizacji w Angoli pt. „Jeszcze dzień życia”.
W Ukrainie przemoc ludności tubylczej, choć moralnie może wydawać się nie do zaakceptowania, nie była nigdy dyktowana żadnymi pierwotnymi uprzedzeniami. Wręcz przeciwnie, w Ukrainie, podobnie jak w większości kolonii, przemoc była wynikiem reaktywnych walk narodowowyzwoleńczych i powstań chłopskich.

Wojny chłopskie
Jak napisał Eric Wolf w klasyku z 1969 r. pt. „Wojny chłopskie XX wieku”, „czynnikiem decydującym o buncie chłopskim jest stosunek chłopstwa do otaczającej go władzy”. Chłopi są racjonalni, mają interesy materialne i kodeksy moralne, do których starają się dążyć i ich się trzymać. Kiedy pojawia się możliwość odpłacenia prześladowcom za dawne upokorzenia, chłopi wykorzystują szansę i często wtedy postępują ze skrajnym okrucieństwem.
Jak pisze prof. Alexander Motyl, z tego samego powodu i nacjonaliści – również ci w Ukrainie – są rewolucjonistami. Podobnie jak Giuseppe Mazzini , Johann Gottlieb Fichte i Władimir Zhabotinsky, wierzą oni, że narody powinny mieć własne państwa. Chociaż nacjonalizm zwykle kojarzymy z radykalną postawą polityczną – w dużej mierze dzięki zawłaszczeniu tego terminu przez Hitlera – to nacjonaliści rozciągali się na całe spektrum polityczne. Angażowali się w ruchy od komunizmu przez liberalizm aż po faszyzm. Jako środków używali często perswazji lub przemocy. Z jednego powodu: bo traktują priorytetowo niepodległość oraz własną państwowość. Do tego zazwyczaj są gotowi zrobić wszystko, aby to osiągnąć.
Kolonizatorzy w ujęciu historycznym, jak i współcześnie, gdyby spojrzeć znów na Ukrainę, postrzegają zbuntowane narody jako dzikie, irracjonalne oraz porywcze. Uderzające jest, jak podobne są stereotypy Ukraińców w dwóch tradycjach imperialnych. W rosyjskim stereotypie Ukraińcy są przebiegłymi, niekulturalnymi i zdradzieckimi „chochołami”. W polskim stereotypie postrzegani są jako krwiożercy, brutalni i agresywni. Obydwa stereotypy redukują Ukraińców do bezmyślnych dzikusów – całkiem zgodnie z interpretacją Frantza Fanona i Alberta Memmi na temat sposobu, w jaki europejscy kolonizatorzy postrzegali ludy Afryki.
Jeśli natomiast te stereotypy zostaną odrzucone i na nowo spojrzy się na historię Ukrainy, której motorem napędowym jest dekolonizacja, to automatycznie stanie się ona historią kolonizacji z jednej strony i oporu – czasem pokojowego, czasem gwałtownego – z drugiej. W taki sposób historia Ukrainy ma szansę stać się moralnie i teoretycznie poskładana. Staje się prawdziwą historią narodu i państwa, a nie jedynie przestrogą przekazywaną sobie przez zwycięzców.
Kilka przykładów jeszcze lepiej zilustruje te kwestię.

Historia Ukrainy od czasów Bohdana Chmielnickiego
Powstanie wodza kozackiego Bohdana Chmielnickiego w 1648 roku często interpretowane jest jako masowy pogrom antysemicki – pisze prof. Motyl. To prawda, że niektórzy Ukraińcy byli niewątpliwie antysemitami. Prawdą jest również to, że ukraińscy chłopi i Kozacy zamordowali dziesiątki tysięcy Żydów. Ale nie zrobili tego tylko ze względów rasowych, czy klasowych. Żydzi byli dla nich często znienawidzonymi pośrednikami między wyzyskiwaczami, czyli polską szlachtą a wyzyskiwanymi, czyli chłopami pańszczyźnianymi. Rebelianci Chmielnickiego też zabili dziesiątki tysięcy ludzi, postrzeganych jako kolaboranci polskiej korony. W większości byli to oczywiście Polacy, ale także ukraińscy unici, którzy stanęli po stronie polskiego katolicyzmu. Dlatego połączenie antyimperialnego oporu i jednocześnie wojny klasowej doprowadziło ostatecznie do krwawego powstania.
Lata w trakcie i bezpośrednio po I wojnie światowej były nieudanymi próbami utworzenia niepodległego państwa ukraińskiego. Podczas gdy ukraińscy nacjonaliści kłócili się między sobą na skrawku kontrolowanego przez siebie terytorium, to bolszewicy, antybolszewiccy, Polacy, Niemcy, Austriacy, Węgrzy, Turcy, anarchiści, watażkowie, czy po prostu bandyci opanowywali znowu kraj.
Po raz kolejny wyzwolenie narodowe i wojna chłopska w połączeniu z antysemityzmem wywołały burzę przemocy. Zwłaszcza wobec Żydów, których podobnie jak w XVII wieku, nadal postrzegano jako wyzyskiwaczy.

Dekolonizacja Ukrainy: OUN, Bandera i naziści
Nie można mówić o współczesnej Ukrainie bez odniesienia się do Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. OUN była ruchem typowo nacjonalistycznym, który podobnie jak IRA, OWP, FLN i Irgun przywiązywał wagę absolutną do ukraińskiej niezależnej państwowości. Jej lider Stepan Bandera i wielu innych zapłaciło za tę bezkompromisowość ściganiem najpierw przez polskie, później nazistowskie, a na końcu radzieckie siły bezpieczeństwa. OUN miała swoją wielką, niewykorzystaną szansę podczas II wojny światowej, kiedy Polacy i Ukraińcy walczyli o terytorium, które Hitler i Stalin zredukowali do „skrwawionych krain”.
Wspólne interesy spowodowały, że ukraińscy chłopi, razem z nacjonalistami, rozpoczęli powstanie przeciwko „polskim kolonistom”, na Wołyniu w 1943 r. W wyniku ich działań zginęły dziesiątki tysięcy polskich chłopów i wielu Ukraińców. W 2016 roku polski Sejm uznał Rzeź Wołyńską za ludobójstwo. To samo widziane jednak oczami Ukrainy, to bardzo czasami krwawy, a nawet kryminalny i moralnie godny potępienia, przypadek dwóch jednocześnie prowadzonych wojen: tej pragnącej wyzwolenia narodowego, ale i tej podyktowanej chłopskim głodem ziemi.
Wielu współczesnych Ukraińców patrzy na Chmielnickiego, nacjonalistów z czasów I wojny światowej, a także i na OUN jak na bohaterów. Nie ze względu na rozlew krwi i przemoc, którymi wszyscy się brzydzą i je potępiają, ale z powodu ich głębokiego zaangażowania na rzecz wyzwolenia narodowego i sprawiedliwości społecznej. Nic dziwnego, że wielu Polaków, Żydów czy Rosjan nie zgadza się z tą opinią. Patrząc na walkę Ukraińców ze swojej perspektywy. Podobnie Ukrainę widzi sam prezydent Rosji Władimir Putin, który uważa wszystkich Ukraińców za „neonazistów”.

W ostatnich latach obserwujemy nic innego, jak współczesną walkę narodowowyzwoleńczą w Ukrainie. To XXI. wieczna „wojna chłopska” tocząca się w celu ugruntowania ukraińskiej państwowości. Od wyniku obecnej antyimperialnej wojny zależy, czyja wizja historii Ukrainy zatriumfuje. Jeśli Ukraińcy wygrają, być może po raz pierwszy, będą mieć realną szansę napisać własną historię. Jeśli natomiast przegrają, ich historię, tak jak poprzednio, być może napiszą kolonizatorzy, którzy zapewne znowu przedstawią ich jako dzikusów zasługujących na łańcuchy.
Alexander J. Motyl jest profesorem nauk politycznych na Uniwersytecie Rutgers w Newark. Specjalista od Ukrainy, Rosji i ZSRR, a także od nacjonalizmu, rewolucji, imperiów i teorii. Jest autorem 10 książek literatury faktu, a także „Imperial Ends : The Decay, Collapse, and Revival of Empires” i „Why Odrodzenie się imperiów : upadek imperium i odrodzenie imperium w perspektywie porównawczej. Ma korzenie Ukraińskie.
Pictures, zdjęcia do tekstu: Piotr Kaszuwara, Pixabay.com: Artem_Apukhtin, Wikipedia.
Czytaj więcej:
Askold Krushelnycky: Trwa walka o Wschód Ukrainy, ale bez broni
Terrorystyczna propaganda w social mediach. Winny COVID-19?
